Klasa V w Białowieży

Nadrzędna kategoria: Archiwum
Utworzono: 18-06-16
Jolanta Chromiec

DSC05471

Upalny piątek 17 czerwca 2016 r. cała klasa V spędziła w puszczańskich ostępach Białowieskiego Parku Narodowego. Pierwszym punktem programu była wizyta w Muzeum Przyrodniczo-Leśnym, ale zanim tam dotarliśmy, część uczniów zdążyła wydać swoje kieszonkowe na pamiątki z wyjazdu, które kusiły ze straganów przy parkingu. Nie miało znaczenia, czy te pamiątki nawiązywały w jakikolwiek sposób do miejsca – ważne, że były.

Chociaż Muzeum Przyrodniczo-Leśne w Białowieży jest najstarszym muzeum w polskich parkach narodowych, bo powstało jeszcze w okresie międzywojennym, eksponuje swoje zbiory w sposób bardzo nowoczesny. Wszystkie zagadnienia przyrodnicze przedstawiane są blokami problemowymi za pośrednictwem realistycznych dioram przedstawiających zwierzęta, grzyby, rośliny w ich naturalnych środowiskach. W realizacji dioram wykorzystano światło sceniczne, dźwięki (np. naturalne odgłosy ptaków, dużych ssaków), barwne fotografie, makiety.

DSC05459

Podczas zwiedzania Parku Pałacowego (pałac już nie istnieje) największą atrakcję stanowiły dziuple w starych dębach, gdzie można było sobie zrobić pamiątkowe fotografie.  Do objęcia jednego ze starych dębów potrzeba było 10 osób.

DSC05479

Najbardziej męcząca była wędrówka Szlakiem Dębów Królewskich – upał przyjemnie schłodzony cieniem puszczy, ale atrakcji niewiele (jak dla piątoklasistów). Zainteresowanie wzbudził grzyb sromotnik smrodliwy, który rzeczywiście wydzielał niebyt przyjazny zapach, ale był atrakcyjnym przerywnikiem w wędrówce nieprzyzwyczajonych do chodzenia młodych turystów.

DSC05511

Zmęczenie całkowicie opuściło w Rezerwacie Pokazowym Żubrów, gdzie oprócz pokaźnego stada żubrów i kilku żubroni (hybryda żubra z krową domową) podziwialiśmy wspaniałego jelenia i jego łanię, sarenki, wilki (niestety, tylko dwa). Z powodu upału część zwierząt zlekceważyła sobie zwiedzających: łoś ledwie wychylał potężną głowę z wysokiej trawy, dziki wytaplane z błocie spały w cieniu drzew, ryś rozciągnął się w trawie w samym końcu swego rewiru, tarpany zbiły się w gromadę wokół zadaszenia daleko od ścieżki dla turystów. W pewnym momencie usłyszeliśmy straszny huk – jakby nagle piorun uderzył – a to był odgłos potężnego drzewa, które przewróciło się i uderzyło o ziemię, tuż za ogrodzeniem dla dzików.

DSC05530

Ostatnim punktem było pieczenie kiełbasek przy ognisku. Wycieczkowicze byli już trochę wygłodzeni, więc pierwsze kiełbaski nawet nie zdążyły się dobrze nagrzać nad ogniem, a już były zjedzone.

Bialowieza ognisko

Drugie podejście było spokojniejsze. Po posiłku wszystkim siły wróciły, poza tym upał zelżał, bo zbliżał się deszcz. Można było pograć w berka, w piłkę, pobiegać. W ostatniej chwili zdążyliśmy wsiąść do autokaru, bo ledwie ruszyliśmy, rozszalała się niezła ulewa. Na szczęście długo to nie trwało. Do Sarnak wróciliśmy przy pięknej pogodzie.

Wycieczkę zorganizowała p. Agata Wasilewska, pomagała jej p. Beata Rosiak. Swoją wiedzą dzielił się z uczniami białowieski przewodnik Jan Piskur. 

zdjęcia i relacja A. Wasilewska

ZDJĘCIA